CYFERIUM®

Felieton  

7 grudnia 2022, 7:16 Autor: Michał Nowakowski, PhD.

Emocje i empatia w cyfrowym świecie

Czyli o uzupełnianiu a nie wykluczaniu.

Poglądy zaprezentowane w niniejszym felietonie są wyłącznie osobistymi poglądami autora i nie mogą być utożsamiane z poglądami instytucji, w których autor jest lub był zatrudniony. 

Jednym z tematów, które rozgrzewają liczne debaty na temat przyszłości cyfrowego świata, w szczególności w kontekście tzw. sztucznej inteligencji, jest zagrożenie dla człowieka ze strony „maszyn”. Wcale nie mam tutaj na myśli wizji rodem z „Terminatora” czy „Odysei”, ale wizję, w której „maszyny” zabierają ludziom pracę, przez co ci ostatni stają bezużyteczni lub co najmniej mało istotni. Scenariusz, w którym dzięki postępującej automatyzacji tracimy na znaczeniu i w efekcie nie możemy znaleźć pracy nie jest wcale niemożliwy, na co wskazuje wiele danych pokazujących istotną przewagę rozwiązań opartych o uczenie maszynowe czy głębokie nad naszymi – obecnymi – możliwościami. Wprawdzie niektórzy, jak Elon Musk, próbują zrealizować koncepcję swoistej symbiozy człowieka i „maszyny”, to jednak wydaje się, że o ile taki scenariusz w ogóle może się ziścić, to dzisiaj powinniśmy skupić się na nieco mniej futurystycznych wyzwaniach stojących przed człowiekiem. 

Nie ma wątpliwości, że wobec stale rosnącej globalnej „bazy danych” i zalewu informacji (tych istotnych i tych nieco mniej), człowiek staje przed problemem „ogarnięcia” tego tsunami, zarówno w kontekście odsiewania informacji ważnych i śmieciowych, jak i analizy oraz wyciągania właściwych wniosków. Ostatnie lata to gwałtowny wzrost popularności i zastosowań biznesowych w obszarze wspomnianego już uczenia maszynowego, głębokiego, przetwarzania języka naturalnego czy rozpoznawania obrazu i dźwięku. Te wszystkie rozwiązania często nazywamy sztuczną inteligencją, nadając niejako „ludzki” charakter, choć w rzeczywistości są to systemy tworzone przez człowieka i dla człowieka, a także w oparciu o dane tworzone przez człowieka. Pozwalają one na przetwarzanie ogromnych ilości danych w sekundy i „nabywanie” nowych umiejętności godnych arcymistrzów szachowych w godziny, a nie lata. Jest to niewątpliwie przewaga cyfrowych produktów i to przewaga, której dzisiejszy człowiek nie jest w stanie osiągnąć. 

Czy w związku z tym obawy o utratę pracy i zastąpienie nas przez maszyny są uzasadnione? I tak, i nie. Niewątpliwie tam, gdzie mamy do czynienia z analityką danych, koniecznością podejmowania szybkich decyzji w oparciu o różne kategorie informacji czy przewidywania zdarzeń na bazie historycznych danych, systemy sztucznej inteligencji w którymś momencie nas zastąpią. Podobnie w przypadku inteligentnej automatyzacji, która jest wykorzystywana coraz częściej w magazynach i fabrykach. Świat jest brutalny i opiera się o wartość ekonomiczną, a automatyzacja to niewątpliwie sposób na optymalizację kosztową, a więc nie sposób nie dostrzec jej przewagi. W tym sensie – tak, niektórzy przestaną być potrzebni do wykonywania tych zadań, choć nadal będą odpowiadać za nadzór nad działaniem algorytmów i modeli sztucznej inteligencji.

Czy to dobrze? Chyba tak. Człowiek, zazwyczaj, nie przepada za analizowaniem zbyt rozbudowanych dokumentów czy baz danych, a przy dużej ilości takiej pracy łatwo o znużenie, a to prosta droga do błędu. Automatyzacja czy „sztuczna inteligencja” mogą okazać się tutaj zbawieniem. 

Człowiek i maszyna jednak bardzo się różnią – i mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni – zarówno co do tego jak analizą informacje, jak i tego co potrafią, a czego nie. Maszyna ma sporą moc obliczeniową, która przekłada się na szybkość i skuteczność przetwarzania dużych zbiorów danych, ale nie posiada inteligencji kognitywnej – „zdolności do myślenia skutecznego w szczególności w sytuacjach i niepewnych” oraz empatii czy umiejętności wyrażania emocji. To domena człowieka. 

Wydaje się więc, że pomimo obaw o dominację cyfrowych rozwiązań nad człowiekiem, znajdzie się dla nas miejsce. Systemu sztucznej inteligencji nie wyjaśnią pacjentowi podłoża choroby, konsekwencji i możliwych zagrożeń, a już na pewno nie zrobią tego tak jak lekarz, który może wczuć się w sytuację takiego pacjenta. Podobnie, klienci usług konsultingowych potrzebują wsparcia w zrozumieniu zawiłości ich sprawy czy przepisów prawa, w sposób, który jest niemożliwy do osiągnięcia przez komputer. Nawet ten najbardziej zaawansowany. Czasem po prostu chodzi też o obecność drugiego człowieka. Po prostu. Podobnie, systemy sztucznej inteligencji nie są w stanie „odnaleźć się” w sytuacjach nadzwyczajnych i nieokreślonych uprzednio przez ich twórców (cel działania jest jasno określony). Przykładowo, jeżeli chcielibyśmy, aby komputer, który naprawdę szybko nauczył się gry w szachy, pokonał arcymistrza szachowego, to pewnie to zrobi, ale jeżeli poprosimy go o podanie przepisu na szarlotkę, to prawdopodobnie rezultat może nas zaskoczyć. 

W nowym, cyfrowym świecie, człowiek prawdopodobnie nie straci więc – przynajmniej od razu – na znaczeniu, choć obawy o utratę pracy przez niektórych są uzasadnione. Dlatego tak często mówi i pisze się teraz o potrzebie rozwijania nowych kompetencji czy szlifowania tych „przyrodzonych” umiejętności miękkich, np. w zakresie prezentowania treści czy emocjonalnego podejścia do drugiego człowieka. Kompetencje te będą tak samo istotne jak umiejętności cyfrowe, np. w zakresie analizy danych czy tworzenia oprogramowania. Nie każdemu będzie jednak łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości i można śmiało założyć, że najbliższe dekady będą swoistym sprawdzianem dla ludzkości co tego jak dbamy o drugiego człowieka. Także – a może przede wszystkim – w zakresie zdrowia psychicznego. Musimy być przygotowani na te nieuchronne zmiany i dlatego już dzisiaj powinniśmy zadbać o zdobywanie nowych umiejętności czy szlifowanie naszych zdolności kognitywnych. W przyszłości będzie to nie tylko przewaga, ale być może „być albo nie być”. Zacząć trzeba już dzisiaj.